Zareklamuj się na Strefie »
Nie masz jeszcze konta?
» Zarejestruj się
» Przypomnij hasło
Relacja z Avangardy V

Relacja z Avangardy V

Data opublikowania: 08.07.2009, 19:22

W dniach 2-5 lipca Roku Pańskiego 2009 Warszawę odwiedziło kulturalne odrealnienie, za sprawą konwentu miłośników fantastyki Avangarda w swojej piątej odsłonie (i niech Pan dopomoże, nie ostatniej). I ja też tam byłem, a o tym co widziałem dziś Wam opowiem.

avangardaAvangarda to naprawdę duży konwent i wiadomą jest sprawą, że jedna osoba nie mogła być nawet na 15% wszystkich atrakcji (nawet nie śpiąc i nie jedząc). Wystarczy podać parę liczb: blisko 700 godzin programu (prelekcji, turniejów, konkursów). Dziesiątki spotkań autorskich. Kilkanaście stoisk firmowych m.in. Kuźnia Gier, Imaginator, Solaris, Bard, Q-workshop i wielu innych. Naprawdę jest tego sporo - larpy, bitewniaki, karcianki, karaoke, sesje RPG. Rozrywki było pod dostatkiem. Pewnie każdy bywalec konwentowy stwierdzi, że to nic wielkiego, przecież to swoisty standard. Może na niektórych imprezach tak, ale na pewno nie na wszystkich, więc w moim personalnym odczuciu organizatorzy zasługują na ogromny plus w ilości oraz jakości przygotowanych atrakcji. Oczywiście nie każdy larp musi być udany, nie każda prelekcja niesamowicie interesująca, ale na Avangardzie to wyjątki, a nie reguła.

Od samego wejścia czekała na nas świetnie zorganizowana akredytacja. Średnio 4 stanowiska, a w godzinach szczytu 6. Dodatkowo każdy na wejście otrzymywał torbę avangardową (czy też avangardową torbę :)), w niej oczywiście informator oraz sporo ulotek, zakładek do książek czy też smycz (jak ktoś miał szczęście). Odnośnie informatora, to myślę, że był wystarczająco dobrze przygotowany. Opis poszczególnych atrakcji, grafik programu, czytelna mapa szkoły oraz mapa okolicy - również bardzo przydatna, gdyż były na niej zaznaczone ściany płaczu (czyt. bankomaty).

Przebiliśmy się przez akredytację, no i biegiem do sleeproomu. Udostępnione zostało 6 sal oraz cała sala gimnastyczna, miejsca nie zabrakło dla nikogo. Po ciężkiej i długie podróży można było odświeżyć się pod prysznicami (o dziwo nie było ich wiele, a kolejek totalny brak - paradoks) oraz zjeść coś w bufecie.

Teraz czas na atrakcje. Każdy kto był wie, kto nie był niech żałuje. Wszystkiego było pod dostatkiem i każdy mógł robić to co mu pasowało. Ja w wolnych chwilach (czyli wtedy, kiedy nie zajmowałem się sabotowaniem konwentu ;) chodziłem na konkursy (były co godzinę, lub nawet częściej) więc naprawdę spędziłem tam sporo czasu. Dodatkowo zahaczyłem o kilka prelekcji, zobaczyłem jak ludzie trochę grają w planszówki i odwiedziłem sesje RPGów. Ogólnie 4 dni zleciały błyskawicznie, tak szybko, że w niedziele o 12 nie wierzyłem, że czas powoli myśleć o odjeździe.

Jeśli Avangarda będzie miała swoje kontynuacje, to na pewno się na nich zjawię, bo zabawa była przednia. Wszystko za sprawą świetnych ludzi, którzy prowadzili całą imprezę oraz wszystkich innych, których tam poznałem. Atmosfera była świetna i z każdy można było porozmawiać, nawet jeśli wcześniej się nie znaliśmy. W moim uznaniu sprawiało to, że na Avangardziej każdy czuł się dobrze, jakby był w gronie przyjaciół. Jak dla mnie taka atmosfera to punkt wyjścia dla całej imprezy i akurat tutaj tego nie zabrakło. Dodatkowo muszę przyznać, że wszystko odbywało się w duchu bezalkoholowym - naprawdę incydentów z piciem na terenie obiektu było nie wiele i były tępione.

Jak dla mnie - 6/6 nic dodać, nic ująć, tylko powielać.

Oczywiście, bez najmniejszego problemu znalazłbym kilka rzeczy do których można by się przyczepić, albo rzeczy, które nie do końca mi się spodobały. Np. Dość "niemiłe" zachowanie panów z Games Room Team, nie wiem, o co ich te pretensje do całego świata. Nie wiem też, czy dobrym rozwiązaniem było zamknięcie Auli-A1, choć to była raczej konieczność. Czy też ustawienie tak dużej ilości stołów do bitewniaka, chyba w godzinach szczytu 50% z nich nie było wykorzystanych. Lepiej było w to miejsce ustawić stoliki pod sesje RPG (co bardziej by się ludziom przydało) lub zostawić miejsce na Larpa. To są jednak rzeczy, które wychodzą w praktyce i nikt nie jest temu winny. Również jak zawsze zabrakło informacji zawczasu, że dana prelekcja się nie odbędzie (choć nie powiem, starano się to sprawdzać na bieżąco, no ale jak wiadomo, nie zawsze jest to możliwe).

Podsumowując, na Avangardzie w 2009 roku warto było być. Dlaczego? Mam nadzieję, że powyższy tekst pokrętnie, ale motywuje to dość racjonalnie. Mam nadzieję, do zobaczenia za rok, a jeśli nie - to na Polconie.

Relację przygotował dla Was Michał "Frey" Mikołajczyk. Jakiś fotki muszę znaleźć, to dodam :) Przy okazji można było o Avangardzie usłyszeć w telewizji - tutaj

Wyszukiwarka

Zainteresował Cię temat? Chcesz przeczytać więcej? Znajdź podobne artykuły dzięki naszej wyszukiwarce:

Komentarze

Brak komentarzy. Może będziesz pierwszy?

Napisz komentarz

Komentowanie tylko dla zalogowanych użytkowników.